Archipogadanki Cz.2 – transkrypcja

Druga część transkrypcji podcastu „Ewelina Oleksiak o zabytkach i implementacji BIM”

Czym są Archipogadanki? Są to rozmowy i spotkania w trakcie których, będę poruszać tematy związane z pracą architektów, projektantów bez upiększaczy. Podyskutujemy o zawodzie i samej dziedzinie, jakim jest projektowanie w pełnym spektrum.

Ze względu na to, że nasza rozmowa z Eweliną okazała się bardzo wciągająca, to zdecydowałam się na podzielenie jej na dwie części, żeby lepiej się Ci ją czytało. Zatem zapraszam Cię na już drugą i ostatnią jej część. Miłego czytania!

Jeśli jeszcze nie przeczytałeś części pierwszej,
możesz to zrobić klikając wyżej 🙂

Ile jest Róży w Róży na Piotrkowskiej 3

Joanna Grafka: Wspominałyśmy o spacerach. Na liście była Piotrkowska 3, czyli słynny Pasaż Róży. Jeśli ktoś nie był, to serdecznie polecam. Wówczas kamienica była w zaawansowanym etapie realizacji. Pamiętam, że w ramach tej edycji festiwalu, była chyba taka akcja społeczna, w której każdy mógł przykleić kawałek lustra do elewacji. Jeśli ktoś nie zna tego miejsca, to dodam iż Pasaż Róży, jest wąskim podwórkiem w ścisłej zabudowie śródmiejskiej, którego ściany są wyłożone kawałkami luster. Jest to instalacja artystki Joanny Rajkowskiej i wiem, że przy tym pracowałaś..

Ewelina Oleksiak: Oczywiście.

Więc ile jest Róży w Róży? Opowiedz przede wszystkim, dlaczego jest to Pasaż Róży, chciałabym żeby to wybrzmiało, bo nie wynika to z tego, że jej córka ma na imię Róża. Kryje są tam głębsza historia. Jak wyglądała praca nad tym zabytkiem, poza tym wspomnianym już wcześniej cudownym kablem i balkonem który musieliście odtwarzać na cito.

Też teraz bardzo ciekawy temat poruszyłaś. No właśnie to jest świetne pytanie ile jest róży w Róży i mało osób ma tę świadomość. Cieszę się że poruszasz ten temat bo wydaje mi się, że jest to bardzo ważne zarówno dla Joanny Rajkowskiej jak i chyba dla chyba dla mieszkańców Łodzi. To może tylko tak pokrótce żeby tutaj nie prowadzić długiego monologu.

Przypomnę, że Pasaż Róży realizowany był przez program „Diamenty Łodzi”, który stworzony został przez Festiwal Czterech Kultur. Pan Zbigniew Brzoza, który był dyrektorem tego przedsięwzięcia, zapraszał artystów do przekształcania fasad zrujnowanych kamienic w dzieła sztuki. Zaprosił m.in. Joannę Rajkowską do zrealizowania Pasażu Róży. Albo inaczej, do zaprojektowania swojego dzieła w Piotrkowskiej 3. Asia zaprojektowała Pasaż Róży. I wiesz dla mnie jako dla młodej pani architekt było to niesamowite przeżycie. Wiesz, ja zaczynałam wówczas pracę przy zabytkach i czułam się jak totalny żółtodziób. A tu nagle dowiaduję się, że mam się spotkać z panem Zbigniewem Brzozą.

oraz Joanną Rajkowską.

Tak, że w Hotelu Andels , o dziewiątej będzie pani Joanna i będziemy sobie rozmawiać o szczegółach i detalach. No wiesz czułam się jakbym Pana Boga za nogi. Niesamowite doświadczenie. Oprócz rozpierającej dumy był oczywiście również ogromny strach: czy na pewno dam sobie radę? Przede wszystkim była to wielka przygoda. Dałam z siebie się wszystko. Praca z Joanną była niesamowicie inspirująca. Otworzyła mi oczy na wiele aspektów realizacji projektów artystycznych w tkance miejskiej. No bo wiesz Asia. To już nie jest obrazek który sobie wieszasz na ścianie w ramie tylko po prostu wielki budynek w centrum miasta. Niezwykle jestem dumna, że ten obiekt otrzymał Złotą Pinezkę Google. Bardzo jestem wdzięczna, że mogłam być architektem pomagający Joannie, realizować takie cudo.

Jest jeden ważny aspekt, który korzystając z okazji że dałaś mi głos, chciałabym też żeby wybrzmiał. Wydaje mi się że ogólnie jest to dość poważny problem, wręcz trawiący ludzkość żeby nie popaść za mocno w patos, a mianowicie powierzchowność. To z jak małym zainteresowaniem oglądamy niesamowite dzieła.

Nie zastanawia się co jest pod spodem.

Wydaje mi się, że jeżeli zapyta się 10 osób o czym jest Pasaż Róży, to pierwsze 10 powie, że to jest o różach które są tam posadzone w ogródku. Dziesiąta być może jeszcze nie była i nie wie co to takiego. Osobiście się nie dziwię, że ludzie nie wiedzą dlatego. Nie pamiętam teraz szczerze mówiąc w którym roku realizowaliśmy budowę, ale dopiero w roku 2019 po wielkiej walce pana Michała Bieżyńskiego zawisła tabliczka informacyjna na czym polegał ten projekt, na ścianie kamienicy. Wydaje mi się że większość osób która tam przychodziła wręcz nie miała szansy dowiedzieć się o czym jest ten projekt bo trudno było im dotrzeć do tej informacji. To jest ten aspekt architektury który mnie bardzo smuci, gdyż to wręcz kluczowe co Joanna miała na myśli.

Ja też pamiętam, że jak ten budynek został oddany do użytkowania to próbowałam znaleźć informację dlaczego jest to Pasaż Róży. Tak po prostej z czystej ciekawości.

I mówisz to jako architekt i osoba bardzo ciekawa życia a ja wiem, że ty zawsze próbujesz wynaleźć wszelkie informacje. Pamiętam mnóstwo wycieczek z Tobą gdzie przygotowana Asia wszystko już wie i opowiadała, co było cudowne.

I widzisz jak ciężko było Ci dotrzeć do tej informacji. Więc ja też się zawsze staram, gdy mam szansę z kimś porozmawiać, edukować. Przede wszystkim jest to piękna opowieść o drodze jaką przeszła córka Joanny od niewidzenia do widzenia. Ze mną zawsze zostanie widok małej Róży którą właściwie miałam okazję poznać na pierwszym spotkaniu z Joanną. Zostaną ze mną na zawsze słowa Joanny które miałam okazję usłyszeć z jej ust w trakcie tworzenia projektu i na etapie budowy.

Niemniej jednak ludzie którzy odwiedzają tą kamienice nie mają tego szczęścia. Dla nich nie jest to historia o chorobie oczu która trafiła córeczkę Joanny, tylko są to lustra ułożone w kształt Róży. Wydaje mi się również, że różne działania miejskie, które się zdarzają później już po realizacji…tutaj nie chcę wchodzić głęboko w temat relacji artysta urząd miasta czy artysta miasto bo to temat chyba osobny wywiad. Natomiast faktycznie jest tak, że te rzeczy które np. dziś możemy oglądać na Pasażu Róży: posadzone kwiaty, pergole drewniane czy inne rzeczy to są już dodatki, które powstają po realizacji dzieła artysty.

Co się dzieje z dziełem po jego realizacji?

A to coś co nie powinno mieć miejsca bez zgody artysty.

No właśnie, tutaj nie chcę tego powiedzieć wprost bo też często wydaje mi się, że urzędnicy mają jak najlepsze intencje i niekoniecznie robią coś ze złej woli. Natomiast absolutnie uważam, że poszanowanie dzieła artysty jest chyba najważniejszą częścią takiej realizacji. Powinno to być na pewno konsultowane na tyle na ile jest to możliwe.

Natomiast faktycznie jest tak, że ja jako architekt czułam się takim asystentem Joanny który pomagał jej zastanowić się nad tym w jaki sposób te lustra możemy wkleić. Robiliśmy jednostkowe zastosowania w budownictwie odpowiednich klejów, analizowaliśmy efekty iluminacji tego jak te lustra wpłyną na mieszkających tam ludzi. Wydaje mi się że człowiek który tam wchodzi nie zastanawia się nad tym jak się mieszka w takim miejscu. Pomijam aspekt tego, że jest on otwarty w określonych godzinach i mieszka się w turystycznym zakątku miasta gdzie non stop ktoś tam się przewija. Jak to wpływa na poczucie bezpieczeństwa, na poczucie prywatności ale też przede wszystkim nawet zwykłe oświetlenie? Zupełnie inaczej zachowuje się słońce które odbija się od miliona świateł i wpada w twoje okno, niż światło które odbija się od otynkowanej elewacji. My tutaj staraliśmy się oczywiście przeanalizować wszystkie takie techniczne aspekty. I ponownie będę to powtarzać jak mantrę. Tutaj absolutnie duży wpływ miał bardzo kompetentny zespół, szczególnie na budowie. Nie wyobrażam sobie nie wspomnieć tutaj nazwiska Kasi Zuchmańskiej która była kierownikiem budowy. Absolutnie genialna kobieta której wiedza doświadczenie i przede wszystkim wrażliwość na zabytki, były nieocenione w osiągnięciu tego spektakularnego celu. Wiele jest składowych na sukces zrealizowania celu. Wspaniały pomysł Joanny, która wydaje mi się że już jest artystką której już wtedy nie trzeba było przedstawiać. Nasza wiedza architektów i przygotowanie tego projektu. I potem właśnie Kasia Zuchmańska na etapie budowy i realizacji która wyłapała mnóstwo błędów projektowych, które po prostu były popełnione w tej dokumentacji i też nie można tego ukrywać bo wtedy też wszyscy uczyliśmy. Program100 kamienic dla Łodzi był pierwszym takim tak dużym programem miejskim. To wszystko złożyło się na ten wielki sukces.

Pasaż Róży – zmiany po realizacji

Natomiast de facto, jest to dzieło Joanny i wydaje mi się, że wszystkie zmiany które teraz następują powinny być z nią jak najbardziej konsultowane. Natomiast też o tym mówię głównie dlatego, że marzy mi się taka sytuacja w której wejdę do Pasażu Róży i nie będę oglądać tylko ludzi pstrykających sobie selfie z mozaiką luster tylko ludzi, którzy tam wejdą i zastanowią się, co autor miał na myśli. Że faktycznie przejdą przez ten pasaż. Zdezintegrują się w tych lusterkach. Spojrzą znowu na siebie i zastanowią się, co tam dalej. Głębiej. Natomiast nie ma co oczekiwać tego od ludzi, jeśli dostęp do tej informacji jest tak bardzo ograniczony i trzeba być naprawdę zdeterminowaną osobą, żeby chcieć do nich dotrzeć.

Nie ukrywam, że jak pierwszy raz odwiedziłam Pasażu Róży, myślałam że to jest po prostu tylko instalacja artystyczna. Przepiękna i robi wrażenie. Zapiera dech w piersiach. Przeszłam sobie wzdłuż i wszerz pasażu i tyle. Natomiast kiedy usłyszałam tę historię od Ciebie, bo tak naprawdę nie mogłam znaleźć takiej informacji, to wchodząc po raz drugi zobaczyłam ile jest Róży w Róży. To zupełnie inna dawka emocji. Ja wiem, że ludzie mają różny poziom wrażliwość artystycznej, lecz gdyby dowiedzieli się, że jest to historia walki Różyczki z chorobą, że jest to jej sposób widzenia świata, to patrzyli by na tą przestrzeń zupełnie inaczej. Warto to wiedzieć.

Tylko ta informacja powinna być dostępna na miejscu.

Bo na tabliczce z tego co wiem też nie jest do końca to wszystko opisane, tak?

Powiem szczerze, że dwa lata temu, właśnie w 2019 r. gdy ta tabliczka tam powstała, ją odczytałam i już teraz nawet nie pamiętam dokładnie jej treści. Zdecydowanie mam bardziej zakorzenione swoje, prywatne doświadczenia i akurat jestem tym szczęściarzem, który może sobie Pasaż Róży oglądać bardzo świadomie. Lecz gdy mamy głos, który usłyszysz nie tylko Ty i ja to warto go zabrać i zwrócić uwagę na takie aspekty.

Przyznam szczerze, że zarówno w pracy architekta, artysty, twórcy jest to odrobinę rozczarowujące kiedy taka wartość dzieła trochę ugrzęźnie gdzieś na etapie jakiegoś wykonawstwa, urzędów, formalności, papierków. Ja nie z własnego empiryczne doświadczenia ale już z przekazywanych z ust historii, wiem ile pan Michał pracy musiał włożyć w to żeby w ogóle jakakolwiek tabliczka powstała w tym pasażu, żeby ktoś kto tam wejdzie miał szansę liznąć przynajmniej to co faktycznie autorka miała na myśli.

To piękna historia i mam nadzieję, że te osoby które nas słuchają będą mogły spojrzeć trochę inaczej na tą Piotrkowską 3, a raczej na jej dziedziniec, którym jest Pasaż Róży.

Ja też na pewno zapraszam.

To przepiękne miejsce. Naprawdę warto je zobaczyć.

Mamy je na miejscu. Coś z czego możemy być naprawdę bardzo dumni.

Magiczne miejsce, zwłaszcza jak się pójdzie tam w różnych porach dnia i zobaczy otwarcia (o których rozmawiałyśmy na początku rozmowy; w tym kontekście mowa o spojrzenie na elewacje pod różnymi kątami, z kilku miejsc) z różnymi refleksami światła, z różną barwą. Zupełnie inaczej wygląda w nocy a inaczej w dzień. Naprawdę to robi ogromne wrażenie.

Czy warto projektować zabytki?

Wiele jest przekonań, że nie warto inwestować w remonty, bo jak sama wspomniałaś wiążą się one z dużymi kosztami, ogromem pracy i czasu który trzeba poświęcić jeśli chodzi o takie sypiące się kamienice. W Łodzi jest ich sporo, choć mimo rywalizacji obszarowej jest ich coraz mniej… Problemów przy takich obiektach nie brakuje. Funkcja w kamienicach jest zachowywana (funkcja mieszkaniowa, w parterze czasami usługi). Funkcja umieszczana w fabryce stanowi już wyzwanie, jak również doprowadzenie obiektu do obecnych przepisów i do tego do czego ludzie są przyzwyczajeni. Sporo inwestorów, próbuje odzyskać działki które zwykle są ulokowane w wartościowych lokalizacjach i stworzyć nową architekturę. Więc pytanie czy faktycznie warto inwestować czas i energię?

No wiesz Asiu, ja mogę ci powiedzieć jakie jest moje zdanie. Natomiast oczywiście nie czuję się kompetentna do wypowiadania tutaj za jakąś grupę ludzi. Odpowiem oczywiście dyplomatycznie: moim zdaniem oczywiście, że warto. Nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby np. taki Pasaż Róży czy też kamienice przy Piotrkowskiej 3 wyburzyć i postawić tam nowy budynek. Wtedy właśnie Pasaż Róży nigdy by nie powstał. Natomiast faktycznie często mam wątpliwości czy warto inwestować w każdy zabytek. Właśnie stąd ta wspomniana na początku dyplomacja. Moim zdaniem tu jest duża rola konserwatorów zabytków, żeby mądrze podejmowali decyzje. Jeśli już w coś chcemy zainwestować i podejmujemy decyzję, że któryś zabytek chronimy to które elementy tego zabytku faktycznie chcemy chronić. Tu sztampowy przykład wzmacniania belek stropowych. De facto, przy takich obiektach, kiedy tworzymy kosztorys to wychodzi, że taka budowa będzie kosztowała 8-10 milionów. W praktyce sprowadza się to wręcz, do dwukrotnie większej kwoty. Są to sytuacje w których wszystkim podmiotom biorących udziału w procesie budowlanym, nie jest to na rękę i nie może to tak zawsze wyglądać.

Często dobrze jest się zastanowić, jeśli mamy całe podwórko, budynek frontowy, oficyny to może warto właśnie zachować te najważniejsze elementy jak np. budynek frontowy, a w oficynach już z czegoś zrezygnować. Odpuścić albo wybrać budynki w których chcemy zachować jakąś historyczną technologię budownictwa. Może nie warto tego zachowywać w każdym budynku. Ale ja tu absolutnie nie chcę wchodzić w kompetencje konserwatorów. Oni mają tutaj znacznie większą wiedzę i jakieś pole do manewru. Natomiast jeśli miałabym jakoś jednoznacznie spróbować odpowiedzieć (na zadane pytanie) to zdecydowanie powiedziałabym, że tak oczywiście warto i na każdym etapie procesu budowlanego warto jest udoskonalać tę technologię żeby te realizacje szły sprawniej. To po prostu pomoże robić to taniej, efektywniej a jednocześnie lepiej tak naprawdę.

Od razu mi się przypomniała dyskusja sprzed wielu lat akurat, już nie z naszego podwórka ani doświadczenia, ale z prac przy warszawskiej Rotundy. Miała tam miejsce dyskusja czy zostawać, ratować czy odbudowywać. Suma summarum została odtworzona nowymi materiałami. Tutaj już pole do dyskusji czy to był dobry ruch czy nie.

Implementacja BIM i wybór projektu pilotażowego

Chciałam się zapytać w jeszcze o BIM,  bo to hasło które rozbrzmiewa chyba we wszystkich pracowniach w Polsce. Nasza implementacja procesu bimowego, modelowania 3D, jakby to powiedzieć tak dyplomatycznie: była ogromnym wyzwaniem. Nie wiem czy pamiętasz? Jednak pierwszą styczność z chmurą punktów mieliśmy odrobinę wcześniej, ale wtedy z niej nie modelowaliśmy a rysowaliśmy na płasko. Budynek który był wybrany na implementację BIM, była to willa Otto Gheliga na Tuwima w Łodzi. Mały budynek, parterowy tam chyba było 100 metrów powierzchni użytkowej. Naprawdę niewielki…

2 pięterka, bardzo mały budynek, ale właśnie…

…bogaty w sztukaterie, detale. Ty byłaś naszym team liderem. Osobą która tą implementację miała przeprowadzić. Tutaj trzeba właśnie nadmienić że to był okres kiedy o BIMie i o Revicie, w Internecie za dużo nie było. Nie było za dużo tutoriali, a artykułów w było stosunkowo niewiele. Nasi przełożeni bardzo chcieli go zaimplementować. Być takim pionierem na rynku łódzkim jeśli chodzi o BIM. Więc, jaki był twój plan jako team lidera na implementację i jak to fizycznie w końcu wyszło.

Szczerze mówiąc nie do końca czuję się kompetentna do odpowiedzi na pytanie, jaki był mój plan na implementację bo ja nawet jako nasz team lider byłam też po prostu pracownikiem naszej pracowni i przyjmowała jakby z góry to co było nam narzucone i jaki był plan działania na realizację kamienicy. Natomiast faktycznie Otto Ghelig był budynkiem w którym zdecydowaliśmy się pracować w Revicie i był to kolejny absolutnie skok na głęboką wodę. Można zrobić model kamienicy, można sobie zrobić chmurę punktów budynku mieszkalnego z 14 max 50 piętrami, powtarzalnymi. Wydaje mi się że będzie to mniejsze wyzwanie niż chmura punktów Otto Gheliga.

I ta mała pchełka, bogata w detal, ze skrzynkowymi oknami, filarkami, ze słupkami i z każdym żłobionym detalem, z mnóstwem kluczy, pełna sztukaterii w środku. Zdecydowanie nie jest najlepszym budynkiem na naukę na naukę Revita.

Tworzenie standardów BIM

W którym mamy jeszcze podejście, że chcemy wszystko wymodelować, bardzo dokładnie.

Właśnie! A zderzenie tej kamienicy, znaczy tej willi, z ambicją studentów i naszego zespołu, był ciekawą mieszanką. Wiesz, ja to w ogóle pamiętam jak na początku pracy pracowaliśmy w Autocadzie i były taki kluczowy moment kiedy odkryłam xrefy. I nagle okazało się, że kalka funkcjonuje nie tylko przede mną na stole, ale również funkcjonuje wirtualnie w komputerze. To był pierwszy przeskok w robieniu wielobranżowej koordynacji przy zakładaniu na siebie kolejnych kalek. A potem okazało się, że mamy nagle chmurę punktów i wow to był po prostu jakiś wybuch mózgu. Jak zobaczyłam jak ta chmura wygląda w komputerze faktycznie. Nagle okazało się, że piękna chmura, ale przypomina noworodka którego przynosisz ze szpitala i już wszyscy ci mówią, że to jest takie normalne, naturalne. A Ty przynosisz to dziecko do domu i nagle myślisz sobie, ale co ja w zasadzie mam z nim zrobić. To tutaj czułam się generalnie dość podobnie. I właśnie pamiętam bardzo interesującą hybrydę pracy z chmurą punktów, Autocadem LT gdzie kroiliśmy sobie chmurę, na płaskie rysunki JPG, które składaliśmy w CADzie i dosłownie przerysowaliśmy. Tak, pierwsza praca z chmurą. No i właśnie te wszystkie ograniczenia techniczne sprzętu. Kiedy tak jak już wspomniałyśmy wcześniej próbowaliśmy tutaj zaimportować sobie chmurę: wciskaliśmy Enter i szliśmy na kawkę, bo trzeba było poczekać aż się załaduje. A propos tych naszych ambicji, przy tworzeniu rodziny okien zabytkowych, skrzynkowych z mnóstwem ilości detali. Ponieważ program mieliśmy po angielsku, to idąc za ciosem to zrobimy wszystkie zależności (*parametry) w języku angielskim. No i teraz trzeba sobie wyobrazić sytuację opisywania wszystkich węgarków i różnych innych elementów zabytkowego okna w języku angielskim, a następnie przekazanie tego do rysowania studentom. Efekt: milion pytań co to znaczy? Także ogólnie była to dość interesująca przygoda natomiast zakończona sukcesem ponieważ budynek jest zrealizowany, został zaprojektowany na chmurze punktów na Revicie.

Pamiętasz? My mieliśmy jeszcze w biurze coś na kształt harmonogramu pracy z plikiem centralnym.

Tak, ponieważ mieliśmy jedno stanowisko z pełnym Revitem. I jak już wspominałyśmy wcześniej projekt architektoniczno-konserwatorski to już jest projekt wielobranżowy, więc jak tworzyłam harmonogram naszej pracy to było tam już wiele podmiotów. Nie wspominaliśmy tutaj również o odstępstwach, strażach pożarnych, strażaka i różnych innych, ale to już  nie będziemy się zagłębiać we wszystkie szczegóły. Lecz tych podmiotów: uzgodnień terminów, ustalenie ile dni trwa które uzgodnienie i kiedy który detal mamy wypchnąć, i gdzie do kogo, które pozwolenie. Dodać w międzyczasie a do tego wszystkiego wewnętrzny harmonogram pracowni, kiedy ktoś będzie miał dostęp do pliku centralnego i jaki detal będzie rysował. Wtedy wielkie zaskoczenie, jak szybko pracuje nasza chmura punktów. Były bardzo interesujące, ale uważam że daliśmy radę.

Mit o BIM – Revit zrobi wszystko jednym kliknięciem myszki

Tu trzeba jeszcze ewidentnie dodać, że panował wtedy chyba jeden z największych mitów, że Revit zrobili wszystko za ciebie jednym kliknięciem myszki. Przynajmniej tak było w tutorialach, które były wtedy obecnie dostępne. A w zabytkach, co by tu dużo mówić: nie działało to w ogóle.

Na pewno też wielka odwaga pracowni za to, że na takim obiekcie zdecydowali się wdrażać BIM do swojej pracowni. Nie wiem czy zrobili to świadomie czy zrobili to nieświadomie. Na ile jakby rozumieli z czym się będą borykać. Natomiast faktycznie piękne jest to że można sobie zrobić taki mały komputerowy model tego budynku i jeżeli chmura punktów jest faktycznie dość dokładna to widać kolory, detale i przy tak skomplikowanych budynkach, mimo swojej małej kultury był Otto Ghelig, niezastąpiony było to że w każdej chwili można było do tej chmury podejść, sprawdzić coś na bieżąco i rysować po prostu dalej. Natomiast wydaje mi się że nawet praca w takim dużym zespole, kiedy się ten harmonogram ułoży rozsądnie jak najbardziej jest możliwa. Ważna jest przy wdrażaniu Revita… Zresztą Asiu, przecież ty to po prostu wiesz najlepiej bo to jest twój chleb powszedni. Wiesz jak się wdraża BIM do pracowniach, więc ja tutaj powinnam już dawno temu zamknąć usta i oddać Ci głos. Ale mam nadzieję że potwierdzisz, że ta praca zespołowa i komunikacja w zespole też jest nieodzowną część BIMowskiej pracy.

Tak zdecydowanie: komunikacja. Muszę jednak przyznać że to ty mnie nauczyłaś tego jak ważna jest ona w procesach budowlanych, projektowych i w ogóle pracy zespołowej a nawet w życiu. To jest kluczowy aspekt. Bez tego ani rusz. A w BIM to bez tego nie ruszy się z miejsca. Natomiast sam Otto Ghelig, był takim kamieniem milowym muszę przyznać. I osoby które były u mnie na szkoleniach sporo o tym projekcie słyszały: o odcieniach i blaskach tego projektu. Też co się dzieje w kontekście implementacji nowych technologii.

Chciałabym dodać, że przy naszej implementacja nowej technologii, popełniliśmy sporo błędów, których nie musieliśmy popełniać, mając ciut większą wiedzę. Natomiast wtedy wiedza i pomoc nie była tak dostępna jak teraz. Jednak na błędach uczymy się najbardziej. Może to mało rynkowe podejście z mojej strony, bo w przeważnie środowisko nie chce się dzielić swoim know how i swoimi błędami w życiu takim projektowym. Tutaj zostawiam Wam to zagadnienie do dyskusji, do zastanowienia się czy to jest dobre czy złe.

Efekt końcowy projektu pilotażowego

Natomiast efekt końcowy Otto Gheliga jest piękny. Teraz jak przejdę się tam na spacer, robi wrażenie aczkolwiek, widzę kilka odstępstw od projektu budowlanego który projektowaliśmy od końcowej realizacji. Chciałabym też powiedzieć że z tej całej historii jest pewien morał. Potrzeba dużo intensywnej pracy, żeby wdrożyć BIM. Wszyscy o tym wiemy. Natomiast żeby zaimplementowane BIM, nie trzeba od razu wdrażać wszystkich procesów. Spokojnie można to robić stopniowo, etapami. Pracować na żywym organizmie. Uczyć się z ciut mniejszą dawką stresu, bo przecież sam zawód architekta jest mocno stresujący. Technologia bimowa, która jest wdrażana w całości kompleksowo jest droga i oczywiście stwarza ogrom problemów, typu spadek produktywności, trzeba kupić nowy sprzęt, nowy soft, wyszkolić ludzi. Natomiast jeśli zrobimy to etapami to można spokojnie to rozłożyć w czasie, rozłożyć finanse i wtedy BIM nie jest taki straszny, zwłaszcza w małych biurach, które zazwyczaj nie mają gigantycznych finansów, które mogą od razu przeznaczyć na rozwój i implementację BIM. Dlatego tu kwestia po prostu pierwszego kroku. Warto spróbować chociaż jeden projekt nawet na Revicie LT, wdrożyć chociaż to modelowanie 3D zobaczyć jak to się jak to się ma, jak to się jak ktoś się zgrywa. Więc małe pracownie: warto spróbować to nic nie…no nie chce użyć słowa, że nic nie kosztuje, ale warto po prostu chociaż spróbować jeden mały projekt żeby się przekonać czy faktycznie BIM jest aż tak surowy jakim go piszą. Ale tak naprawdę mimo wszystkich przeciwności i wszystkich problemów, trudności, czasu muszę przyznać i  Ewelina podejrzewam że się zgodzisz, że jest to ogrom satysfakcji.

Oczywiście, że tak. Oczywiście jest to ogromna satysfakcja. W ogóle zawsze w życiu, w każdym aspekcie to już nie tylko w architekturze, jak łapiemy tzw. byka za rogi tak i przebrniemy przez te wszystkie trudności, to jest to po prostu przeogromna satysfakcja z pracy którą się wykonało. Wiesz, ty ze swoim doświadczeniem i ze swoją wiedzą którą masz bimie i w chmurze punktów ja tutaj, przy Tobie czuję się już absolutnie totalnym dinozaurem. Wydaje mi się że możesz na prawdę pomóc wielu pracowniom i to jest absolutnie, nieoceniony skarb który w tej chwili mają do dyspozycji wszelkie pracownie, które chcą pracować w bimie. My uczyliśmy się wszystkiego na bieżąco. Każde otwarte obecnie drzwi, próbowaliśmy rozkiminić jakimś wytrychem, dotrzeć do źródła i sedna sprawy. Nie wiem czy pamiętasz jak w ogóle mieliśmy burzę mózgów jak tworzyć rodziny okien. Jak w ogóle je podzielić? Jakim kluczem w ogóle pójść? Czy dzielić je na skrzynkowe, czy może dzielić je na te ze słupkiem otwieranym, czy tym nie otwieranym? Czy może jednak drewniane a może jednak jeszcze inaczej?

I jak przekształcić tę naszą dosyć bogatą dokumentację i standardy z płaskiej dokumentacji 2D, którą mieliśmy w AutoCadzie bo ona już była dosyć dobrze opracowana. No właśnie do świata Revita, do tego 3D tak?

Tak dokładnie. A tutaj jesteś po prostu wielkim wsparciem dla pracowni i ktoś może po prostu przyjść i powiedzieć: Cześć Asiu. Czy możesz nam pomóc i jak to zrobić? A ty już jesteś wielką walizką wiedzy i wystarczy ją tylko otworzyć i sięgać z niej kolejne rzeczy. Także zazdroszczę pracownią, które będą z tobą pracowały bo gdybyśmy mieli ciebie wtedy wyrobilibyśmy się w tydzień.

Wtedy powiedzmy, że wtedy byłam trochę na innym poziomie doświadczenia.

No właśnie w tej obecnej postaci.

Czarna kamienica, czy to możliwe?

Kolorystyki elewacji zabytkowych kamienic zawsze były oparte na badaniach stratygraficznych. Zazwyczaj były to kolory, jakby tu dyplomatycznie rzec: były dość pastelowe i często odbiegało to od tego, co my jako architekci chcieliśmy zrobić z budynkiem, tak żeby to było estetyczne. Żeby ta przestrzeń miejska była jak najbardziej przyjazna odbiorcom, czyli po prostu zwykłym mieszkańcom. Natomiast większość elewacji po tych badaniach stratygraficznych, miały takie kolory jak np. brudny róż. Nie zawsze było to zgodne z naszym wewnętrznym wyczuciem estetyki. Pamiętam jednak, że marzyło ci się zrobienie czarnej kamienicy. Taka powstała na Wschodniej 54 w Łodzi w ramach rewitalizacji pierwszego obszaru. Choć wiem, że to nie Ty realizowałaś ten budynek, ale jak Ci się podoba ta realizacja?

Podoba mi się naprawdę. Strasznie denerwuje mnie jedna rzecz. Ponieważ teraz już zajmuję się trochę czymś innym i mam też dwójkę malutkich dzieci i dość ograniczoną ilość wolnego czasu, to staram się  mieć cały czas kontakt z architekturą. Natomiast faktycznie nie mam za bardzo czasu, na wyszukiwanie różnych smaczków. I bardzo denerwuje mnie to, że nawet przygotowując się do naszej rozmowy, chciałam sprawdzić kto zaprojektował tą kamienicę i nie ma takiej informacji w Internecie. Po prostu jestem tym sfrustrowana. Bo to jest trochę to, o czym rozmawialiśmy również przy okazji Pasażu Róży. Dla mnie to było wielkie marzenie zaprojektować taką czarną kamienicę i chciałabym znać z imienia i nazwiska osobę, która podjęła tę decyzję, że ta kamienica będzie właśnie w takich kolorach. I właśnie z poziomu mojego mieszkania nie mogę tego sprawdzić. A przynajmniej nie mogę tego zrobić w szybki i przystępny dla mnie sposób.

Widzę, że miasto przekształciło sposób rewitalizacji z pojedynczych budynków na rewitalizację obszarową. I tutaj też chyba ten projekt jest bodajże w ośmiu etapach jeśli dobrze pamiętam. Bardzo podobają mi się te materiały przygotowane w Internecie, dotyczące tych rewitalizacji gdzie możemy obejrzeć jak wyglądała kamienica przed, po, nawet w trakcie. Tam jest mnóstwo zdjęć mnóstwo informacji ale właśnie w tym ogromnej wiedzy nie ma informacji, że tutaj Jan Kowalski był autorem tego pomysłu. Natomiast tak jak najbardziej podoba mi się. W ogóle uważam że ul. Wschodnia i tutaj też można byłoby zahaczyć trochę o temat wpływu rewitalizacji i efektów społecznych jakie on daje. Bo też zupełnie nie poruszyłyśmy tematu wysiedleni, poprawy jakości życia społecznego itd., który teoretycznie przynosi rewitalizacja. Ale może to jest pomysł na jakiś kolejny dla ciebie wywiad.

Bardzo dużo osób które pracują przy kamienicach, przy remontach, adaptacja to wspominają, że rewitalizują kamienice ale to nie o to zupełnie chodzi.

Tak bardzo się jakoś upłynniły te wszystkie zwroty. I faktycznie wydaje mi się, że sama często używam ich spłaszczając bardzo ich znaczenie w takich luźnych rozmowach. Natomiast nawiązując z powrotem do tej kamienicy o którą zapytałaś. Cieszy mnie to, że ta tkanka miejska faktycznie się przekształca. Mam nadzieję że odbywa się to obecnie w coraz bardziej świadomy sposób. Nie wiem na ile wciąż przetargi publiczne są zdeterminowane kryterium ceny, na ile te czasy realizacji są wciąż tak zabójcze jak były jakiś czas temu, ale mam nadzieję że wszystko odbywa się coraz bardziej świadomie. Cieszy mnie też to, że nie idziemy w stronę tego żeby wyburzyć i zbudować nowe, tylko stworzyć jakąś dobrą przestrzeń.

Ewelina, powiem Ci szczerze, że piękna puentę użyłaś na koniec naszej rozmowy. Ja Ci bardzo serdecznie dziękuję, że znalazłaś czas żeby podzielić się swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami, a przede wszystkim że miałyśmy okazję trochę powspominać wspólne lata pracy w jednej z łódzkich biur. Było to naprawdę wspaniałe doświadczenie, które mega dużo nas nauczyło. Bardzo Ci dziękuję.

A ja też Ci Asiu, bardzo dziękuję za zaproszenie do tej rozmowy. Jeszcze może podsumowując naszą rozmowę. Wydaje mi się, że warto jest też w pracy architekta, uświadomić sobie jaki ogromny mamy wpływ i odpowiedzialność za każdą kreskę, którą stawiamy już niezależnie od tego czy zrobimy to w AutoCadzie, Revicie, Sketchupie czy na kartce papieru. Bo dziś właśnie z perspektywy bycia mamą, architektem, grafikiem, ilustratorem, bardzo doceniam to, że żyjemy w czasach w których, w szybki i łatwy sposób, mogę ich zabrać do dzielnicy Śródka w Poznaniu, czy do Centrum Dialogu Przełomy do Szczecina czy chociażby na Pasaż Róży i pokazać im po prostu sztukę. Zetknąć ich w jakikolwiek sposób z artystycznym światem. Bo ja pamiętam czasy swojego dzieciństwa kiedy otaczały mnie blokowiska. Oczywiście rozumiem tutaj wszystkie ideały Le Corbusiera, natomiast ta przestrzeń wokół nas w tamtym czasie była po prostu jak szaro-szara Stworia, którą ilustrowała Emilia Dziubak i niezwykle doceniam to, że dzisiaj możemy naprawdę zobaczyć ładną przestrzeń. Być może ona często jest realizowana w kulawy sposób, ale mimo to te próby są podejmowane. Dziękuję Ci bardzo Asiu za zaproszenie do tej rozmowy. I naprawdę jestem bardzo dumna patrząc na to jak rozwinęłaś się jako architekt i z wielką przyjemnością dzisiaj odbyłam rozmowę z Tobą i naprawdę bardzo przyjemnie obserwuje się drogę którą przeszłaś od naszego pierwszego zetknięcia się na spacerach na Łódź Design, po Zielonej 6 i to jakim wspaniałym architektem jesteś dzisiaj. Także dziękuję.

Źródło zdjęcia w tle – https://www.rwsl.eu/willa-gehliga-mia100kamienic-lodz-projekt-architektura

Inżynier aplikacji BIM
Joanna Grafka

Uczestniczenie w szkoleniach jest doskonałym sposobem na zdobycie dodatkowych kwalifikacji, co niesie ze sobą szereg korzyści istotnych zarówno dla firmy jak i jej pracownika, dlatego zajrzyj już teraz do naszej oferty szkoleniowej i wybierz coś dla siebie!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat innych metod pracy z BIM, zajrzyj na nasz kanał YouTube! W przypadku chęci skontaktowania się z nami, czy wyboru szkolenia dopasowanego do Twoich potrzeb, kliknij poniżej 🙂


Odwiedź nas też w innych miejscach! 🙂

Previous

Jak w Revit uzyskać dostęp do narzędzi współpracy z Navisworks Manage i do czego służą Autodesk Navisworks Exporters?

Archipogadanki cz.3 – transkrypcja

Next

Click here to view all of our blog posts