Archipogadanki cz.1 – transkrypcja

Czym są Archipodaganki?

Są to rozmowy i spotkania w trakcie których, będę poruszać tematy związane z pracą architektów, projektantów bez upiększaczy. Podyskutujemy o zawodzie i samej dziedzinie, jakim jest projektowanie w pełnym spektrum.

Ze względu na to, że nasza rozmowa z Eweliną okazała się bardzo wciągająca, to zdecydowałam się na podzielenie jej na dwie części, żeby lepiej się Ci ją czytało. Zatem zapraszam Cię na pierwszą jej część. Miłego czytania!

Cały wywiad możesz również wysłuchać 🙂 Podcast znajdziesz tutaj 🙂

Linki do wymienionych osób, miejsc, lub firm w trakcie tego spotkania:

1. Portfolio Eweliny Oleksiak oraz profil na LinkedIn

2. Łódzki program „Mia100 kamienic”

3. Łódzka rewitalizacja obszarowa

4. Webinar „BIM w obiektach zabytkowych oraz w obszarach rewitalizacji”

5. Festiwal Łódź Design

Czy warto projektować zabytki?

Symbol miasta włoskiego, krzywa wieża w Pizie, czyli dzwonnica katedralna, której budowa rozpoczęła się w pierwszej połowie XII w.. Znasz ją na pewno. Mimo iż ówcześni inżynierowie i architekci byli wówczas prawdziwymi ekspertami, popełnili jednak błąd przy zaprojektowaniu fundamentów. Na ich nieszczęście 5 lat po rozpoczęciu budowy, południowa wieża była już pod ziemią. Walka, o zmniejszenie nachylenia wieży trwała 800 lat.
W 1990 roku włoski rząd powołał najlepszych inżynierów do zabezpieczenia tego słynnego i wyjątkowego zabytku, gdyż nikt nie chciał jego upadku. Stworzyli wówczas model komputerowy i ustalili, że wieża przewróci się, jeśli nachylenie wieży osiągnie kąt równy 5,44°. Wtedy kąt wynosił 5,5°. Jak widzisz, był to dość palący problem. Dzięki wysiłkowi inżynierów, 2 lata później, wieżę udało się wyprostować do nachylenia 4°, by nie utracić charakterystycznej cechy tego zabytku.
Ten pomnik nieidealnego piękna to obraz tego, że walka o urok zabytku jest ważna i potrzebna i inspirująca. Jak zatem podchodzić do projektów ratujących zabytki przed upadkiem na naszym rodzimym gruncie? Czy warto je ratować za wszelką cenę? Czy nowoczesne technologie mogą w tym pomóc? Czy taki projekt nadaje się do implementacji metody BIM?

Realia projektowania zabytków


Postanowiłam porozmawiać (a potem spisać) o tym z wyjątkową Panią architekt, która przez wiele lat pracowała przy łódzkich zabytkach w okresie, kiedy wiele budynki tkanki miejskiej wymagały natychmiastowej reakcji. To nie tylko wyjątkowa Pani architekt, ale również moja mentorka. Ewelina Oleksiak. To osoba, która dzieliła się swoją wiedzą w sposób niecodzienny. Kto miał okazję z nią współpracować lub być pod jej skrzydłami, dokładnie wie, co mam na myśli. Wspaniały team liderem. Dzięki niej projekty, nad którymi pracowaliśmy jako zespół, kończyły się sukcesem. Uczyła mnie projektować, pracować w zespole, załatwiać sprawy administracyjne. Dziś jest również genialnym ilustratorem, grafikiem. Jej prace poza walorem estetycznym niosą za sobą potężną wartość dla maluchów. Wydaje własne książki. Tworzy markę Baśnik. Dzięki niej parę lat temu pokochałam zabytki, a przede wszystkim zrozumiałam ich wartość.


Joanna Grafka: Cześć Ewelina! Miło mi Cię znowu widzieć.

Ewelina Oleksiak: Cześć Asiu! Mnie również bardzo miło Cię widzieć.

Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na dzisiejsze spotkanie. Główny tematem naszej rozmowy, będzie praca architekta w świecie zabytków oraz jak się może wydawać złowrogich konserwatorów, którzy krążą nad każdym obiektem objętym ochroną konserwatorską. Jakiś czas temu prowadziłam webinar o podobnej tematyce, który miał przybliżyć trochę tę dziedzinę projektów. Tutaj nasuwa mi się pierwsze pytanie do Ciebie: jaka jest różnica między projektem od zera, gdzie mamy pustą działkę i stosujemy się do obowiązujących przepisów, czy to do miejskiego planu, czy do WZ, a projektem, w którym mamy do czynienia z budynkiem istniejącym, który jest objęty jakąś formą ochrony zabytków?

Dziękuję Ci bardzo za zaproszenie do rozmowy. Cieszę się też, że możemy poprzypominać czasy, w których miałyśmy okazję pracować razem. Bardzo mi będzie miło wrócić do tych wspomnień. Ale zanim zakręci się łezka w oku, spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytanie.

No oczywiście, że tak. Projekt nowej architektury, projektowanej od zera, na pustej działce, zdecydowanie różni się od pracy nad zabytkiem i istniejącym obiektem. To bardzo szerokie pytanie i temat rzeka.

Zacznę od zwrócenia uwagi na jeden kluczowy aspekt. Taką absolutnie fundamentalną, w mojej ocenie różnicę między projektowaniem nowej architektury i zabytków. Mianowicie zabytek jest przede wszystkim taką formą, gdzie od samego początku do samego końca, jest ekscytującą zagadką. I myślę, że w czasie naszej rozmowy, rozwiniemy sobie to słowo ekscytująca, bo to ma swoje dobre i złe strony. Natomiast ta enigma powoduje, z mojego doświadczeni, iż zwykle etap projektowy takiego, budynku tak naprawdę zamyka się na etapie oddania budynku do użytkowania. Dlaczego?

No i tutaj też mogłybyśmy pochylić się nad bardziej szczegółowymi aspektami procesu budowlanego takimi jak status kamienicy: czy jest to kamienica prywatna, czy miejska? Ilu mamy właścicieli? Jaka jest tak zwana „papierologia” do danego budynku? Pochylić się nad funduszami, jakie posiada Inwestor na realizację projektu, które w prosty sposób przekładają się na np. ilość odkrywek, które możemy zrobić. Na możliwości poznawcze zbytku, na etapie projektowym, które tak naprawdę determinują to, na ile znamy ten budynek, kiedy zaczynamy stawiać pierwszą kreskę. To w sposób zero-jedynkowy przekłada się na niespodzianki na budowie. Możemy też przyjrzeć się sytuacji, najczęściej spotykanej w Polsce, czyli prace nad miejskim zabytkiem z ograniczoną ilością funduszy. To projekty, przy których ja miałam okazję pracować. Myślę, że jest to 90% przypadków rewitalizacji, przynajmniej w centralnej Polsce. Przede wszystkim różnica jest taka, że pracując z zabytkiem, mamy gotowego, nieco zaniedbanego Gargamela, którego wnętrze kryje wiele niespodzianek. Dobrze jest odrobić pracę domową, możliwie jak najlepiej poznać budynek, zanim zlecimy prace przygotowawcze. Nie mam tu na myśli oczywiście, solidnej chmury punktów, z której możemy skorzystać. Raczej takie prace archeologiczne, czyli wizytę w archiwum, analizę starej fotografii i przeszukanie wszystkich możliwych zakamarków, jakie przyjdą nam do głowy, które mogą odzwierciedlać pierwotny wygląd zabytku. No i niestety chmura punktów nam tego nie pokaże. Wiele jest informacji, które ukryte są w czeluściach miasta, które potem mogą nam pomóc zrealizować projekt, ale nie zawsze uda się do nich dotrzeć.

Piotrkowska 3 – Pasaż Róży

Pamiętam sytuację z Piotrkowskiej 3, którą większość osób zna pod nazwą Pasaż Róży, o której będziemy jeszcze rozmawiać. Piotrkowska 3 ma również fasadę frontową, która nie jest już wyłożona lustrami. Właśnie tutaj mam głębokie wspomnienie, jak już na etapie budowy, nagle któraś z Pań konserwator odnalazła pocztówkę. Zupełnie przypadkowo, gdzieś przy okazji świąt Bożego Narodzenia, na której było widać balkon, który faktycznie był kiedyś na Piotrkowskiej. Nie udało nam się dotrzeć do tej informacji na etapie prac przygotowawczych. Detal balkonu jak się domyślasz, był już dawno złożony w urzędzie, a prace budowlane już trwały. No i co? Wiązało się to oczywiście z tym, że musieliśmy narysować nowy detal, przeanalizować jak wyglądała cała metaloplastyka. Z jednej strony są po przypadki ciekawe, a z drugiej strony są kosztowne dla pracowni, która realizuje taki projekt. Dlatego ja uważam, że warto poczuć się trochę jak Indiana Jones i poszperać tu i tam, w różnych archiwach, żeby zaoszczędzić sobie czasu, później na budowie, bo takie niespodzianki jak się okazuje wychodzą.

Poszukiwanie zaginionej arki.

Tak, dokładnie. Możemy jeszcze również zauważyć, różnicę w samej dokumentacji. Szczególnie w jej obszerności. Ponieważ ja zaczynałam pracę projektując osiedla wielorodzinne, miałam jakieś tam wyobrażenie o opasłości dokumentacji projektu budowlano-wykonawczego. Natomiast przy okazji zabytku okazało się, że jest to razy 4. Także to też jest często niespodzianka dla kogoś, kto pierwszy raz realizuje pełno branżowy projekt architektoniczno-konserwatorski.

Pamiętam pierwszą dokumentację w pracowni: ponad 500 stron, jeden egzemplarz.

Tak! I kiedy okazuje się, że skoroszyty tego nie przyjmą.

Tak…bindowanie nie do końca też.

No właśnie. To są oczywiście takie praktyczne, śmieszne niuanse, ale wydaje mi się, że w ogóle w pracy architekta jest to niesamowita przygoda, żeby choć raz spróbować pracować np. z  jakimś doświadczonym zespołem i zetknąć się w ogóle z projektem konserwatorskim. To zupełnie inny orzech do zgryzienia niż postawienie nowego budynku, w którym będą mieszkać szczęśliwe rodziny.

Formy ochrony zabytków

Wyczerpująca odpowiedź, naprawdę. Wspominałaś o różnych rodzajach ochrony obiektów zabytkowych. Według naszej ustawy o ochronie zabytków mamy obecnie 5 rodzajów. Mówimy tu oczywiście o zabytkach nieruchomych. Mamy wpis do rejestru zabytków, wpis na Listę Skarbów Dziedzictwa. Można też uznać za pomnik historii oraz utworzyć park kulturowy (obecnie np. ulica Piotrkowska). Dodatkowo jest ustalenie ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Powiedz mi w takim razie, jak to wszystko wpływa na proces budowlany z obiektem chronionym jakąkolwiek formą? Czy widać tę różnicę przy typie własności prywatnej, a takiej miejskiej?

Tak, jak najbardziej. Forma ochrony bardzo stabilizuje przede wszystkim harmonogram prac, bo troszeczkę inaczej można przygotować dokumentację, jeśli mamy do czynienia z zabytkiem rejestrowym. Troszkę inaczej jeśli jest to ochrona w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego czy w decyzji o ustaleniu celu publicznego, czy po prostu zwykłej WZtce. Przede wszystkim ważnym tego aspektem są podmioty, z którymi musimy uzgodnić zarówno dokumentację, jak również wszystkie nasze śmiałe poczynania później na budowie. Czy pracujemy z konserwatorem wojewódzkim, czy z konserwatorem miejskim? W okresie, w którym ja przeżywałam swoją przygodę z zabytkami, dużą część obowiązków konserwatora wojewódzkiego przyjmował w Łodzi, miejski konserwator zabytków. Także to też się teraz mocno pozmieniało.

Natomiast wówczas, faktycznie ułatwiało to prace, ponieważ projekty po prostu „nie utykały” na etapie urzędowym tylko można to było na bieżąco wszystko uzgadniać. Bardzo dobra współpraca była również między konserwatorem a urzędem miasta i wszelkie pozwolenia na prowadzenie prac konserwatorskich, czy już samo uzyskanie pozwolenia na budowę, faktycznie szło dość sprawnie. Tym bardziej, że w Łodzi bardzo prężnie urzędnicy starali się realizować projekt 100kamienic dla Łodzi. Tych projektów było naprawdę ogrom, a później się przekształciły w rewitalizację kwartałów, więc też widać, że urzędnicy wyciągnęli jakieś wnioski z tego jak można realizować takie projekty. Natomiast odpowiadając na pytanie: jak praca z zabytkiem wpływa na proces budowlany?

Wpływ zespołu projektowego na sukces projektu

Przede wszystkim, moim zdaniem, najważniejszy jest dobór dobrego zespołu. Natomiast przez dobrego nie mam na myśli jedynie doświadczonego. Wiadomo, że z doświadczonymi osobami pracuje się najłatwiej. Absolutnie kluczowe jest to, żeby pracować z zaangażowanym konserwatorem, który zrobi nam rzetelny program prac konserwatorskich. Z dobrym konstruktorem, który niekoniecznie będzie chciał wszystko zalać żelbetem lub obić stalą, tylko będzie miał świadomość tkanki, na której pracujemy. (Zespół) I możliwie największa wiedza o tym, nad czym pracujemy, ponieważ to może nam oszczędzić wiele czasu i pieniędzy na etapie budowy oraz uzyskać naprawdę spektakularny efekt. Ta wielobranżowość projektu, realizacja przebudowy zabytku powoduje, że jeśli dobrze zorganizujemy się w zespole, to tak naprawdę jest to po prostu kilka mianowników więcej do dodania i realizujemy to zupełnie tak samo, jak typowy projekt architektoniczno-budowlany. Jeśli jest tak, że błądzimy jak dzieci we mgle, to nagle się okazuje, że te wszystkie uzgodnienia urzędowe i koordynacja prac międzybranżowych może się stać, bardzo skomplikowanym procesem.

No tu chyba jeszcze ma wpływ odpowiedzialny inwestor, żeby był świadomy, jaką wartość ma zbytek, żeby też nie chciał wszystego wyburzać i zmieniać.

Tudzież wszystkiego zostawiać. Możemy de facto rozmawiać o procedurach i jakiś formach prawo-urzędniczych. Natomiast ostatecznie spotykamy się z człowiekiem. Bardzo mocno determinuje szybkość i sprawność w realizacji projektu to, na jakiego człowieka trafimy w urzędzie. Jak on będzie interpretował artykuły prawne i jaką będzie miał świadomość tego, co możemy zrealizować. Bo faktycznie dużym problemem realizacji projektów miejskich, są po prostu finanse. I często jest tak, że mamy nawet najlepsze zamiary a zderzają się one po prostu z szarą rzeczowością.

Spacery z festiwalem Łódź Design

Wiele lat temu, prowadziłaś spacery po łódzkich kamienicach w ramach festiwalu Łódź Design, na różnych etapach prowadzenia prac projektowych. Takim pierwszym adresem, była Zielona 6. Brałam udział w tych spacerach i to mocno zmieniło moje plany życiowe…

Pomyślałaś sobie: już nigdy więcej nie wejdę do żadnej kamienicy!

Uciekaj, gdzie pieprz rośnie! Pamiętam, że ta kamienica była w trakcie albo tuż po inwentaryzacji, w bardzo złym stanie technicznym i zrobiło to na mnie bardzo duże wrażenie. Dziura w stropie, opuszczone mieszkania i wiele innych. Coś mnie wtedy ujęło, jakaś aura, tajemniczość, świadomość że ktoś tu wiódł swoje codzienne życie, że toczyła się jakaś historia. Bardzo mnie to zafascynowało.    

Może poruszyć wyobraźnie, prawda?!

Tak! I właśnie faktycznie potem stwierdziłam, że warto pracować przy takich obiektach, że to musi być super wyzwanie, że takie zderzenie się z historią, może być naprawdę pouczające i takie…

Uczy poszanowania po prostu. Oczywiście zawsze łatwo jest coś wyburzyć, postawić nowe, lepsze, większe, droższe itd. Natomiast trudno jest świadomie przearanżować taką tkankę na coś dobrego.

Teraz właśnie tak jest, wszystko musi być od nowa. A takie projekty uczą poszanowania tego co było, czyli historię…Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Nie dość, że sam budynek, to również Twoja ogromna wiedza w trakcie tego spaceru.

To cudownie, cieszę się że mogłyśmy mieć razem takie przeżycie. Dla mnie te spacery też były wyjątkowym wydarzeniem.

Tu trzeba wspomnieć, że w ramach tych spacerów zwiedzane były trzy kamienice. Pierwsza była na etapie inwentaryzacji, czyli Zielona 6, druga w trakcie realizacji czyli Piotrkowska 243. I kamienica, która była praktycznie na ukończeniu, czyli Piotrkowska 3. O niej będziemy więcej rozmawiać, bo za nią kryje fantastyczna, gigantyczna historia, która musi wybrzmieć. Natomiast to było moje pierwsze zderzenie z obiektem zabytkowym i sposobem pracy przy zabytkach. Jakie było Twoje pierwsze zderzenie z zabytkiem. Co to był za projekt? Jakie miałaś przy nim wyzwania?

Moje zderzenie z zabytkiem po raz pierwszy, nie było chyba tak spektakularne jak Twoje. Chociaż przyznam szczerze, że opowiadając o swoim pierwszym zderzeniu z zabytkami, czuję się naprawdę jak taki porządny dinozaur. Zdecydowanie to nie były jeszcze czasy, kiedy można było sobie zajrzeć do chmury punktów, obejrzeć detal, stworzyć makietę budynku w Revicie. Szczerze mówiąc, można by rozpocząć tę opowieść niczym baśniową sagę: dawno, dawno temu, na początku XXI w., usiadłam z Markiewiczem na kolanach i próbowałam tam odnaleźć detal. Jak się domyślasz, niestety nie odnalazłam w żadnym tomie Markiewicza takiego detalu, natomiast mnóstwo okapów, rynien, rynhaków i wiele innych detali nowego budownictwa. Po prostu, nikt jeszcze wtedy nie pisał, a raczej nie były to materiały łatwo dostępne, dla studentki, którą byłam zaczynając pracę z kamienicami.

Piotrkowska 243 w Łodzi

Przyznam, że w Łodzi były to bardzo ciekawe czasy. Moją pierwszą realizacją i projektem była Piotrkowska 243, czyli od razu skok na głęboką wodę i budynek rejestrowy. No i co Asiu, mogę Ci powiedzieć. Dużo kawy, tomy pana Markiewicza przytłaczające moje kolana, dzień i noc. Dużo rozmów w urzędzie z konserwatorami, aby się po prostu dokształcić, a muszę przyznać, że czułam się jak totalny żółtodziób. Nie wiedziałam zbyt wiele: jak do tego podjeść, z czym to się je? Tu wielkie podziękowania dla Pań z urzędu Miejskiego Konserwatora Zabytków, które poświęciły mi ogrom czasu, na edukowanie takiej żółtej kaczuszki, która tam do nich wtedy przyszła i starała się zrobić coś dobrego. A te Panie naprawdę posiadały ogromną wiedzę, którą chętnie się ze mną dzieliły. Otworzyły przede mną wiele drzwi, z których mogłam wiele skorzystać.

Muszę przyznać szczerze, że dla mnie największym problemem było to, że w Łodzi, w mieście, w którym pracowałam z kamienicami, nie było wiele biur które miały doświadczenie w renowacjach zabytków. Wszystkie drzwi trzeba było wyważać samemu. Całą wiedzę, zdobywaliśmy na żywym organizmie. Naprawdę pamiętam jak po nocach rysowałam 1, 3, 15 wersję tego samego detalu. No i właśnie teraz uwaga, to może być ciekawe. Wszystkie te detale rysowałam ręcznie, na kartkach papieru, cienkopisami, w różnych kolorach, żeby wszystko było widać. Następnego dnia szłam na konsultacje z konserwatorem. Miało to na pewno swoje dobre i złe strony oczywiście. Jak patrzę teraz na to z perspektywy czasu i oglądam taki model zabytku w Revicie, czy obserwuje sobie chmurę punktów i zaglądam do swoich odręcznych szkiców, to faktycznie czuję takie ciarki na plecach, ale doceniam jakiej niezwykłej świadomości zabytku nauczyła mnie taka praca. Taka praca u podstaw. Inaczej teraz patrzę na modele komputerowe. Idę przez miasto, patrzę na zrealizowane fasady i mimo, że znam jakąś pracownię i wiem, że było to robione bimowsko, to mam świadomość i wiedzę, jak to zostało zbudowane, zrealizowane.  

Z czym to się je…

Często wydaje mi się, że w obecnych czasach, w dużych pracowniach można też być, niestety, taką osobą, której zleca się np. narysowanie detalu na podstawie chmury punktów. Jeśli nie ma w pracowni czasu, i nie ma osoby, która nam pomoże zrozumieć jak to jest zrobione i sami nie mamy takiej determinacji, żeby tą wiedzę posiąść, to możemy się trochę prześlizgnąć. Przez to, żeby wyrobić jakąś formę, a jakoś tam Pan Mietek na budowie doklei. I widzę trochę taki dualizm tej technologii bimowskiej versus wiedza architektów. Wydaje mi się, że dla młodego architekta nieoceniona jest praca w małych pracowniach na początku. Jest miejsce, gdzie możemy się zderzyć z całym procesem budowlanym. Od narysowania pierwszej kreski, przez koordynacje międzybranżową, po wydruki i złożenie dokumentacji, rozmawianiem z panią w urzędzie, a jeśli jest to również możliwe to wizytę na budowie. Ja miałam taką możliwość i naprawdę bardzo, bardzo dużo się nauczyłam. Ale też dzięki temu, że spotkałam osoby, które miały dużą wiedzę. Praca z takim autorytetem, uskrzydla i dodaje wiatr w żagle. Chce się potem zrobić 2,3,4,5 zabytek i jakoś tę tkankę miejską łatać, urozmaicać i uszlachetniać.  

Czy każda kreska w projekcie jest ważna?

Pamiętam, największą lekcję jaką wyniosłam z biura, oczywiście poza ogromnym doświadczeniem, było jedno z Twoich zdań: pamiętaj Asia, każda kreska ma znaczenie i każda kreska kosztuje. To mi się tak wryło w głowę, że każdą kreskę…

Asia! Nie mów takich rzeczy bo to już nie aktualne, bo teraz są już tylko kropki i chmury punktów, już nie ma kresek.

To była naprawdę cenna uwaga! Moje doświadczenie zawodowe sięga 17 roku życia. Pracowałam wtedy we wspaniałym biurze i miałam inną świadomość architektury w momencie, gdy zaczynałam studia. A Twoje słowa jednak solidnie mi się wryły, że każda kreska jest ważna i że warto jest sprawdzić ten projekt mimo wszystko. Komputer nie zrobi wszystkiego za Ciebie, a Revit to bardzo brutalnie potrafi zweryfikować, a to jednak są to pieniądze Inwestora.

Ładnie tu użyłaś epitetu, że są to pieniądze Inwestora. Też trzeba pamiętać, o tym, że jeżeli realizujemy miejski budynek no to są po prostu nasze pieniądze. Oczywiście są też dotacje unijne jak najbardziej oraz inne źródła dofinansowań, które na takie sytuacje przygotowują urzędy. Jednak są również pieniądze podatników. Więc faktycznie, jak człowiek sobie uświadomi to, że ta każda kreska to jest Twój portfel, to ta kreska nabiera większej odpowiedzialności. Natomiast nie warto jest się tak paraliżować stresem, że nie wolno mi postawić żadnej kreski źle. Trzeba stawiać dużo kresek, aż w końcu ta jedna będzie prawidłowa. Jestem za tym, żeby jednak w pracy mieć gdzieś z tyłu głowy, że gdy realizujemy jakiś projekt, to też realizujemy siebie jako architekci. To co robimy, determinuje to co umiemy, czego się nauczymy. Można narysować detal metodą szkolną: zakuć, zdać ,zapomnieć. Narysować jakiś detal elewacji, nie wiedząc co to jest pokost, zrobić detal stropu nie wiedząc co to jest polepa. Dać przełożonemu do weryfikacji i po prostu przejść do następnego detalu. Ale czy warto?

Ty miałaś romans z Markiewiczem, a ja z Kochem. Szukałam wszystkich detali które były w programie prac konserwatorskich, bo nie wiedziałam jak się nazywa część detali.

Jak najbardziej. Dokładnie.

Czyli nasze kolana uginały się pod ciężarem wiedzy.

Dokładnie. Także ja zachęcam, do tego żeby sobie zawsze zadać pytanie: jak coś jest zbudowane? Bo często niestety też jest tak, że architekci trochę podchodzą do tego z taką nonszalancją: dobrze tutaj konstruktor ogarnie temat, czy zaproponuje jakieś rozwiązanie. No a niestety umówmy się, to po naszej stronie jest ta odpowiedzialność na ile to rozwiązanie będzie estetyczne? Na ile będzie adekwatne do tego z czym się akurat borykamy. Dobrze jest mieć tą wiedzę konstruktorską, żeby móc po prostu być osobą do rozmowy i dialogu z konserwatorem. To też powoduje, że taki projekt jest bardziej mięsisty, bardziej merytoryczny a nie trochę przypadkowy.

Skutki braków w projekcie architektonicznym

Najgorsze są niestety rozwiązania które powstają na budowie. Bo często jest tak, że jak detal jest niedorysowany, Zbyszek trzyma już młotek w ręku i myśli sobie: a to ja tutaj ten klucz nad oknem jakoś tam przybiję. Ma na to swój pomysł, bo detal jest niewystarczający. Potem niestety wychodzą takie sytuacje które też miałam okazje doświadczyć w różnych realizacjach, czyli np. kabel Toya, biegnący przez sam środek elewacji frontowej ze sztukaterią. Bo gdzieś tam, ktoś czegoś tam, nie przewidział i są z tego powodu problemy albo efekt jest niewystarczający nawet z naszego punktu widzenia.

Porównałaś bardzo bogato pracę nad projektem od zera z projektem zabytku. Wytłuściłaś, że największe różnice widać zdecydowanie na etapie przygotowań choć i tak na pozostałych jest ich sporo. Powiedz mi jak wyglądają prace przygotowawcze przed podjęciem prac projektowych. Mówiliśmy o inwentaryzacji, która stanowi solidny, jeśli nie najważniejszy rdzeń przy dalszych pracach. Jak Indiana Jones, który szuka ukrytych sekretów. Powiedz coś więcej o inwentaryzacji..

Chmura punktów w której możemy najczęściej teraz pracować przy takich zabytkach jest nieoceniona pod kątem tego, że mamy nieustanny dostęp do zabytku z pozycji biurka. Nie musimy się bać, że zapomnieliśmy coś zmierzyć. Już nie trzeba jechać, szczególnie zimą na miejsce, tylko możemy po prostu kliknąć kilka razy myszką, obrócić model. Więc na pewno chmura punktów to wielki przeskok w pracy z zabytkami. Zauważanie też niuansów np. gdy poruszamy się niby po jednym poziomie, a który okazuje się mieć cztery lub pięć różnych poziomów bo jest tak duży spadek posadzki. Nie wiem czy przykład pamiętasz oficynę Piotrkowskiej 3, która różniła się na jednym piętrze ok 20 cm mimo, że nie było żadnego stopnia. Tamte stropy były po prostu mocno pochyłe

W chmurze punktów świetnie widać takie rzeczy natychmiast. Kiedy idziemy korytarzem to człowiek nie ma takiej percepcji żeby te 20 centymetrów na ogromnej długości korytarza oficyny zauważyć. Natomiast w chmurze punktów widać to jak na tacy.

Podobnie jak skośną ścianę. Bo umówmy się, żadne ściany nie są prostopadłe do siebie.

Tak. Nie ma czegoś takiego jak kąt prosty w kamienicach, czy po prostu w zabytkach. Pod tym kątem moim zdaniem chmura punktów takie niuanse wynajduje w sposób absolutnie perfekcyjny. Nie znam chyba równie dobrego architekta, który byłby w stanie tak świetnie zmierzyć obiekt, jak chmura punktów. Ja niestety pamiętam faktycznie taką inwentaryzację odmarznięte ręce, nie tylko laser.  Metrówka trzeba było mierzyć sobie np. okna na przykład. Pamiętam też inwentaryzacje i filozoficzne rozmowy z marginesem społecznym mieszkającym na klatkach schodowych.

Inwentaryzacja konserwatorska

Tak, to jest element dodany.

Tak i to jest wiedza, której nie da Ci Revit ani żadne archiwum. Faktycznie zdarzyły się sytuacje.  Taka sytuacja, jeśli teraz pamięć mnie nie myli, miała miejsce na Sienkiewicza 20. Pojawiło się wtedy wielu lokatorów klatek schodowych, którzy bardzo się z nami zaprzyjaźnili na etapie inwentaryzacji. Chłopcy, którzy tam musieli wtedy jeździć, nie byli tak bardzo zadowoleni. Był pan, który zaczął opowiadać różne swoje anegdoty, jak to się żyje na tej klatce. Wspominał jakąś imprezę, na której Pan Zbyszek, Mietek czy jakikolwiek miał ten Pan na imię. Urwał kinkiet, a potem ten kinkiet panowie odnieśli na złom, żeby sobie dorobić na kolejny posiłek. Dzięki temu, że taka rozmowa miała miejsce, faktycznie potem dotarliśmy do informacji, że takie ankiety na tej klatce schodowej były. Pewnie być może do tych materiałów nigdy byśmy nie dotarli. Więc chmura punktów tego by nam nie powiedziała. Oczywiście nie twierdzę, że tego typu lokatorzy są dobrym źródłem informacji do pracy architekta, natomiast są to śmieszne sytuacje, których na pewno dron, Revit, nam nie przekaże, więc to jest taka żywa dusza zabytku. Często mam takie wrażenie, że bimowska technologia odrobinę, odbiera nam tę przyjemność dotarcia do sedna sprawy, prawda? Że równie dobrze możemy poddać renowacji kamienicę w Szwecji, ponieważ zamówiłem sobie chmurę punktów. Ona nam przyjdzie na serwer, odpalić i nawet nie musimy jechać na miejsce tak na dobrą sprawę.

A to cała przyjemność taka wizyta?

No właśnie, ale jednak ta percepcja, że staniemy oko w oko z zabytkiem, zobaczymy faktycznie jego gabaryty, stan techniczny, jest nieoceniona, żeby świadomie podejść do tej tkanki. Aby wiedzieć, co chcemy zostawić, czego nie. Zobaczyć niuanse, gdy staniemy w jednym rogu podwórka i nagle okaże się, że jest tam świetne otwarcie, które niekoniecznie czujemy na modelu komputerowym. Że zobaczymy jakieś zachodzące słońce, niesamowicie się odbija w którymś narożniku, więc może warto będzie to podkreślić. Mnóstwo jest takich niuansów, które wychodzą tylko i wyłącznie w takim rzeczywistym życiu. Może po prostu trzeba parę razy, mówiąc kolokwialnie, wymrozić tyłek na miejscu, a potem już w ciepłym foteliku sobie rozpracowywać tą chmurkę a niekoniecznie się ograniczać.

Decyzja o wyborze oprogramowania

I jeszcze co? Świadoma decyzja, jakiego użyjemy oprogramowania, w jakim formacie plików chcemy pracować. Nie tylko my, ale cały zespół branżowy. Dobrać wykonawców, którzy będą w stanie pracować w BIM. Ustalenie dokładności chmury punktów. Analiza czy w ogóle nasz sprzęt to udźwignie. Czy pamiętasz naszą pracę z chmurą punktów na jednym stanowisku z pełnym Revitem,  klikanie Enter i pójście do socjalu na kawę zanim się załaduje?

Tak, oczywiście pamiętam. Ale to też jest fajny smaczek nie? Taka wspominka.

Właśnie dobrze się to wspomina, gorzej się w tym pracuje. Wiadomo, czas leci. Detale trzeba było robić. Praca z 8 godzin rozwijała się czasem do 14 bo sprzęt nie domagał. Teraz jest dużo supportu, który nam takie decyzje pomaga podejmować. No ale to roles and responsibility i tak jest naprawdę ważne, żeby to sobie dobrze zaplanować. By w miarę możliwości, najbardziej świadomie wejść w projekt. Nie tylko pod kątem samego zabytku o którym rozmawiamy, ale też technologii którą wybieramy.

Inwentaryzacja to właśnie chmura punktów. Natomiast wspomniałeś, że w trakcie realizacji może się wydarzyć coś co wpłynie na projekt. Kable kablami, ale jeszcze odkrywki mogą odkryć coś więcej. Pamiętam że na Gheliga był odkryty świetlik. Dużo różnych ciekawych rzeczy można jeszcze odkryć w trakcie realizacji budowy, dlatego etap projektowania kończy się z chwilą oddania projektu do użytkowania.

Tutaj wracamy trochę do tego aspektu finansowego. Na ile finanse pozwalają nam dobrze poznać budynek. Wiadomo, że jeśli mamy kasę na zrobienie 10 odkrywek to zrobimy 10 odkrywek. Jakieś odkrywki pasowe. Ale właśnie są takie realizacje, w których potem się okazuje, że sztukaterie czy malowidła są na zdecydowanie większej części budynku niż się spodziewaliśmy, tudzież w ogóle znajdują się w miejscach, w których totalnie się ich nie spodziewaliśmy, bo nigdzie nie dotarliśmy do jakiegoś źródła. Dlatego kluczowy jest program prac konserwatorskich. Na ile on jest rzetelnie przygotowany i na ile faktycznie daje nam obraz tego, jak ten zabytek wyglądał. Na ile architekt,  konserwator i inwestor później wyobrażą sobie, jak to docelowo ma wyglądać. Że już nie wspomnę również o tym, że wybieramy jakieś technologie którymi będziemy realizować budynek. Czy będziemy coś zdejmować z budynku, nie robić restytucji. Czy będziemy jednak na miejscu próbować coś odnawiać? Czy metaloplastykę będziemy piaskować? Czy będzie zdejmowane czy robione na miejscu? To morze decyzji do podjęcia. Bardzo trudno podjąć dobrze wszystkie te decyzje. Często wygrywamy przetarg, zaczynamy robić projekt, a do realizacji dochodzi pięć lat później. Okazuje się, że stan tego budynku w ciągu tych pięciu lat, totalnie się pogorszył tak. Nawet z takimi aspektami trzeba się mierzyć i naprawdę nie da się po prostu przewidzieć wszystkiego.

Kamienice generalnie są w bardzo złym stanie technicznym. Jeśli ktoś przeszedłby się jeszcze jakiś czas temu po centrum Łodzi, to mógłby się naprawdę nieźle zaskoczyć. Często projektanci, dosłownie ścigają się z czasem. Sama realizacja wiąże się niestety z różnymi przypadkami, że jednak zabytek nie wytrzymał presji czasu i wykonawstwa. Masz jakieś wspomnienia z tym związane?

Niestety miałam różne wspomnienia z tzw. katastrof budowlanych, których oczywiście absolutnie nikomu nie życzę. To ogromny stres dla całego zespołu. Natomiast wpływa na to wiele aspektów: czas, czynniki ludzkie, higiena pracy ekipy budowlane, stan techniczny zabytku czy nawet chociażby zwykła dewastacja, do której jak się niestety, okazuje wiele osób jest zdolnych.

Na przykład wycinanie słupów żeliwnych.

Tak. Bardzo mnie zaskoczyło to, że takie rzeczy mogą się nawet pojawiać w momencie, kiedy budynek już zaczyna być przygotowywany do prac budowlanych i nagle pojawia się ekipa, która postanawia przywłaszczyć sobie wiele elementów. I pan nie jest świadomy, że jak właśnie coś tam uszczknie z kamienicy, to może zawalić się strop.

Dobrze że nie na niego.

Tak, ale takie sytuacje się zdarzają więc wydaje mi się, że ogólnie praca z zabytkiem, to tak jak pierwsze twoje pytanie od którego zaczęłyśmy, jest pewnego rodzaju enigma i zagadka. Jeśli przygotujemy się do jej rozwiązania rzetelnie, to myślę, że ona naprawdę może być fascynującą przygodą mimo stresu związanego z czasem i finansami. Oczywiście przy zabytku, dusza duszą. Satysfakcja z pracy, satysfakcją, ale też to po prostu kasa. Kto prowadzi swoją działalność, swój biznes, swoją pracownię, nie chce absolutnie do tego dokładać. Nie zawsze mamy ten komfort, by poświęcić na coś wystarczająco dużo czasu. Dlatego umiejętność stworzenia dobrego harmonogramu, lawirowania by zachować równowagę między efektem, który chcemy uzyskać, a czasem który mamy, zespołem który koordynuje i zabytkiem który próbujemy ratować, jest kluczowa.

I tu postawimy kropkę, czyli koniec pierwszej część wywiadu z Eweliną, z cyklu Archipogadanek. W następnym odcinku dowiesz się ile jest róży w róży, czyli jak powstał łódzki dziedziniec wykładany fragmentami luster. Postaramy się znaleźć odpowiedz na pytanie: czy budynki zabytkowe nadają się na implementowanie BIM, oraz jak wyglądał nasz pierwszy projekt pilotażowy. Napisz do mnie na adres joanna.grafka@mum.pl jeśli będziesz chciał się czymś podzielić lub masz jakiś pomysł na temat, który mogę poruszyć. A Ciebie zapraszam na kolejną cześć.

Źródło zdjęcia w tle – https://www.rwsl.eu/willa-gehliga-mia100kamienic-lodz-projekt-architektura

Inżynier aplikacji BIM
Joanna Grafka

Uczestniczenie w szkoleniach jest doskonałym sposobem na zdobycie dodatkowych kwalifikacji, co niesie ze sobą szereg korzyści istotnych zarówno dla firmy jak i jej pracownika, dlatego zajrzyj już teraz do naszej oferty szkoleniowej i wybierz coś dla siebie!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat innych metod pracy z BIM, zajrzyj na nasz kanał YouTube! W przypadku chęci skontaktowania się z nami, czy wyboru szkolenia dopasowanego do Twoich potrzeb, kliknij poniżej 🙂


Odwiedź nas też w innych miejscach! 🙂

Previous

Autodesk Revit – System rewizji dokumentacji w projektach – ZAPIS WEBINARU

Kolory wskazań

Next

Click here to view all of our blog posts